niedziela, 27 lutego 2011

jeszcze jeden tydzień z chorobą gratis

W sobotę jeździłem na rowerze.Około 65 km. W planie miałem trochę więcej, ale droga w którą skręciłem zmieniła się w żwirowatą, a na takiej ciężko jeździć rowerem szosowym. Zazwyczaj staram się jeździć do konkretnych punktów, więc nie zaczynałem innej "odnogi" szlaku. Wychodząc na rower nie wziąłem czapki, co okazało się błędem bo miałem katar był wiatr i następnego dnia czułem się bardzo kiepsko. W niedziele i poniedziałek byłem chory. Nic nowego, ale tym razem z powodu swojego błędu. We wtorek dochodziłem do siebie, poszedłem na kurs tańca, ale na więcej nie dałem rady.
Środa odpoczynek i wreszcie w czwartek poszedłem biegać, około 65 minut.
W piątek wbiegłem szybko na górę, do miasta i do domu. Dobre tempo. Wieczorem zrobiłem 3km kraulem na basenie, ćwicząc różne techniki kraula. Nie doszedłem jeszcze do tego co dla mnie lepsze.
W sobotę rano zaopatrzyłem się w krótkie płetwy i byłem chwile na rowerze.
Niedzielę zacząłem od 75 minutowego biegu w deszczu, później chodziłem po muzeum co męczy bardziej od biegu ;)

piątek, 18 lutego 2011

kolejny tydzień

W poniedziałek przepłynąłem 3,1 km. Był to trening szybkościowy, ale tempo nie było najlepsze. Zmęczenie to proste, ale chyba prawdziwe wytłumaczenie.
Wtorek popołudnie spędziłem na nartach. Spadł świeży śnieg i nie był ubity, także jeździło się ciężko, czasem po kolana. Snieg był mokry, dosyć cieżki, ale były momenty ze był ubity. W każdym razie jeździło się ciężko, choc ciekawie. Pod koniec jazdy zaczało mnie boleć udo. Takie drętwienie. Wiele dłużej nie dał bym rady, nigdy nie miałem skurczu mięśnia więc nie wiem czy nie byłoby.
Środa. Bieg na górę. Czas -około 1h w tym rozciąganie na górze.
W czwartek przepłynałem 4km w 1:15. Nie mam porównania z poprzednim pływaniem, ale jestem w miare zadowolony zwłaszcza, że nie było to najlepsze tempo jakie mogłem osiągnąc w czwartek. Pod koniec zawsze zwalniam i pare długości robie powoli.
Przed chwilą biegałem, niecałą godzinę wzdłuż rzeki i z powrotem przez miasto.

niedziela, 13 lutego 2011

weekend

W piątek biegałem pod wieczór około godzinę. Ciemno, gwiazdy, księzyc, rzeka, nie ma co narzekac. Zjadłem 2 obiady co miało dac siłe alenie odczulem roznicy.
W sobote spalem troche za krotko. Jak pamiętam to 4-5 godzin, bo jak pojechałęm na narty o 7 to raczej byłem zmęczony i pod koniec jazdy było cięzko. Zeby było jasne można jeździc takzeby sie nie zmeczyc,ale dla mnie taka jazda to nie zabawa.
W niedziele spałem dłużej, ale jakposzedłem biegać 100 minut to byłem mocno zmęczony. Czasem jak chodze biegać biore lizaka ktory daje energię (cukier) niestety skonczyly mi sie lizaki i musialem dac rade bez ;) Doszedłem do wniosku ze dzisiejsza trasa (ta sama co tydzień temu) ma mniej niz 20km, moze 18-19. Moze sie myle, ale tak wnioskuje po tempie biegania i czasie.

czwartek, 10 lutego 2011

kolejne dni

w środe biegałem, tak się złożyło ze po poprzednich dniach byłem dość zmęczony i postawiłem na szybki bieg, na góre. Całość zajęła około godziny, ale trzeba wliczyc w to pare minut przerwy na górze gdzie rozmyślałem ;)
W czwartek troche się przemieszczałem rowerem,pewnie 15-20km i przepłynałem 3100, ale w tym 1 km samymi nogami do kraula, razem pływanie zajeło około 1,5 h. W czwartki pływa się o tyle miło, ze basen jest prawie pusty.

wtorek, 8 lutego 2011

poniedzialkowe plywanie

W poniedziałek pływałem. Było mokro jak to w wodzie. Ale ryb nie było, pewnie za dużo chloru. Przepłynałem 3km kraulem, był to trening szybkosciowo-jakosciowy. Tzn. po rozpływaniu 500m 100m powolne ruchy ręką, dużo ruchów nogami, a następnie po 400m: 400m +200x2 +100x4 +50x8 +50x8. Kazde kolejne dystanse rozdzielalem przerwą i pływałem coraz szybciej. Ostanie 8x50 to było 25 sprintu na 100%+25m powolnego powrotu. Pływanie zakonczylem kraulem i kilkoma długościami stylem klasycznym. Całe pływanie zajeło około 1:20.
We wtorek po południu byłem na nartach w 7 Laux. Intensywna jazda, jedna zabawna wywrotka związana z niewyjasnionym wypieciem narty. Miejsce nie było trudne, ale tak to bywa. Wieczorem poszedłem na kurs tańca i oto jestem i pisze.

poniedziałek, 7 lutego 2011

rower, mentalnosc wojownika

W niedziele wybralem się na rower. Bez licznika wyniki są niedokładne ale jadąc wzdłuż rzeki mijałem tabliczki więc zakładam ze przejechałem 50 km w około 2h 10min. Tempo nie zachwycające, male jak na początek nie narzekam. Z jednej strony trasa jest monotonna na bieg, ale na rower jest dosyć ciekawie. Rzeka jak rzeka, ale przy wieczornym słońcu skały, góy z drugiej strony rzeki wyglądają ciekawie. Zapomniał bym wspomnieć, ze po sobotnim biegu troche kolano mnie bolało, pewnie przez to ze przez poprzednie tygodnie mało biegałem, a teoretycznie powinno zwiększać sie wysiłek o około 10% tygodniowo.
Jadąc myślałem o różnych sprawach. M.in o tym, że często o wiele za słabo przygotowywałem się do różnych biegów, idąc na żywioł. Myśle że za bardzo stawiałem na walkę, a za mało na przygotowanie. Tu chce się podzielić obserwacją, że wiele osób myśli, jest uważanych w wielu sportach za cienkich nie ze względu na słabość, ale głównie na nastawienie. Kiedy zaczyna sie zmęczenie, odpadają. Zjawisko to można obserwować już na etapie szkoły podstawowej. Ale przekłada się na przyszłość. Nie namawiam tu do rujnowania swojego zdrowia, ale bariery psychiczne są dla większości przeszkodą główną. w przeróżnych dyscyplinach najlepsze wyniki osiągają wojownicy, a nie najlepiej przygotowani zawodnicy.

sobota, 5 lutego 2011

bieg 100

dziś biegałem około 100 minut. na początku tygodnia bylem lekko przeziebiony i moze teraz bylem osłabiony bo bylo dosyc ciezko. trasa miala około 10km w jedną stronę wiec zakładam ze przebiegłęm 20km. Słonce, dosyć ciepło, trasa wzdluz rzeki troche monotonna, ale przy sloncu dalo sie przezyc. Odkad zaczalem beigac z mp3 (dostalem kiedys) to sie przyzwyczailem i jak mi się ostatnio zepsula to kupilem nową, także muzyka tez urozmaica bieg, choc nie slucham caly czas i nie jest to "łupanina".

mineły 3 miesiące

Od ostatniego wpisu minęły 3 miesiące. Miałem w planie wytłumaczyć, że przerywam pisanie ze względu na nikłe zainteresowanie, brak inwencji, jak pisać w sposób ciekawy i dlatego iż cel 1 sport/dzień został zrealizowany.

Krótki raport.
Kilka razy byłem przeziębiony po kilka dni, co robiło przerwy treningowe. W biegach niedzielnych doszedłem do 110 minut. Ostatnio biegam od godziny wzwyż, czasem krócej, ale wtedy b. szybko.
W pływaniu zmieniłem koncepcje dystansową na koncepcję jakościową. Poprawiłem nawroty w wodzie, trochę technikę kraula. Teraz staram się ćwiczyć często nogi, zarówno do kraula jak i do motylka.
Od miesiąca przemieszczam się po mieście rowerem, pokusa korzystania z komunikacji miejskiej przeszła. Ostatnio zacząłem jeździć 20 km dziennie. To niewiele, ale raczej ze względu na pogodę i inne priorytety, dystans rowerowy będę zwiększał powoli.
W przerwie świątecznej parę razy byłem na biegówkach w lesie. Od końca listopada jeżdżę czasem na narty. Zazwyczaj w soboty. Cały dzień jest na tyle męczący (staram się wykorzystywać czas na jazdę a nie na odpoczynek), że nie mam siły późno wieczorem biegać.
Raz byłem na spacerze w górach, niedługo pewnie częściej.
Ale czas pójść do przodu..