piątek, 5 listopada 2010

odpoczynek

W niedziele spedziłem cały tydzień w męczącej podrózy. Niestety nie było czasu na trening. Przez cały czas wyjazdu odpoczywałem, licząc że skończy sie ból przy biodrze.
Postanowiłem też znacznie zwiększyć czas rozciagania co powinno według wszystkich znaków na niebie i ziemi zlikwidować jakiegolwiek problemy z drobnymi bólami.
W piątek wieczorem biegałem prawie 40 minut. W sobote byłem na basenie, ponieważ była przerwa świateczna jeszcze (do 3.11). W tym czasie czynny jest tylko jeden basen w godzinach 12-17.30, oprócz 1.11. Troche irytujące bo basen kojarze z powolnych ludzi ktorzy zajezdzaja droge, tak jakby sie w bajorku kąpali.

sobota, 23 października 2010

W poniedzialek chciałem przepłynąć 4km, ale po 3,4km pare razy uderzylem sie w palce o linke, (lekko wybijajac) bo mi ktos zajechał droge i uznalem ze musi wystarczyć 3,5 km.

We wtorek nie chciałem powtarzac błędu z poprzedniego wtorku kiedy ise zbytnio przemeczylem i po zajeciach poszedłem tylko na kurs tanca.

W środe po zajeciach wróciłem około 21 i biegałem około 40min w niezłym tempie.

W czwartek pływałem 4km, z tym ze 1km dosyc wolno.Zrozumiałem ze własciwie w ten sposób moge pływac dużo wiecej wiec postanowiłem zatrzymac sie na dystansie 4km, poprawiając stopniowo technię i prędkość.

Piątek 2,5km szybkim tempem.

W sobotę biegałęm na górze na ktorej mieszkam niecałą godzinę. Tempo było niezłe jak na trudny teran, ale wiedzialem ze w niedziele bede zajety i nie dam rady biegać, co pozwoli odpocząć organizmowi troche. (różne drobne bole poprzechodzą)

poniedziałek, 18 października 2010

10km + 100min

W środę nie udało mi się pobiegać z powodu wielkiego zmieczenia po całodniowych zajeciach i wieczornym kursie języka. Chciałem odłozyć na kolejny dzień, ale w czwartek byly zajecia i basen. Zaliczyłem kolejny basen czynny 2 razy w tygodniu. W czwartek teoretycznie 17-21, ale realnie czynny 3 godziny. Na czterech torach na początku było oprócz mnie 5 osób więc pływałem sam na torze przez większość czasu. Wynika z tego ze w czwartek wieczorem niewiele osób w mieście pływa bo jest to jedyny czynny basen. Zrobiłem 3,5 km.
W piatek szybki bieg ponad półgodzinny.
W sobotę 3km na basenie co pozwoliło mi po raz pierwszy osiągnąć granicę 10 km. Minusem sobotniego pływania było to, ze drwi od basenu byly otwarte rzekomo z powodu zepsutej wentylacji. Gdybym nie był zmotywowany do przepłyniecia 3 km to bym wyszedł wczesniej z zimna. Pływało się marnie., ale kolejny krok zrobiony.
W niedziele biegałem 100 minut. Większą część w deszczu. Zimno było, ale trasa była ciekawa, poznalem fragmenty miasta których wczesniej nie znałem takze dzien uznaję za udany.

wtorek, 12 października 2010

powoli do przodu


W piatek zamknąłęm tydzień pływaniem na dystansie 3 km, co zrobiło razem z poniedziałkiem i czwartkiem 9 km. Na razie jest to najwięcej w tygodniu, ale bariera 10km jest już blisko.


W sobotę wybraliśmy sie w góry, niestety łapanie stopa okazało się trudniejsze i nie udało nam się zrealizować planów.
W niedzielę biegałem przez 90 minut. Po mało biegowym tygodniu było to sporo, ale zgodnie z planem.
W poniedziałek pływałem 3,5km w cyklach 500,500, 1000, 1000, 500 metrów. Każdy cykl zaczął sie i kończył długosćią stylem klasycznym.
We wtorek po całytm dniu zajęć biegałem ponad pół godziny (około 40 min chyba). Wbiegłem na górę obok gdzie udało mi sie znależć szlaki prowadzące dalej. Po biegu i obiedzie poszedłem na ponad 2 godzinny kurs tańca, po któym byłem juz mocno zmęczony.

czwartek, 7 października 2010

kolejny tydzień

W piatek wybrałem się na spacer w góry. Niestety wyszedłem dosyć późno bo rano czułem sie średnio, ale przez kilka godzin szybkiego chodzenia czułem się naprawde wspaniale. Mozna powiedzić, ze radosnie we własciwym, tego słowa znaczeniu (słowo wesoło nie byłoby najlepsze). Zwazywszy na średnie samopoczucie w poprzednich dniach, uznałem ze to wystarczy i ze nie bede dorzucał biegu.

W niedzielę cały dzień spedziłem bez mozliwosci treningu i wróciłem pod wieczór zbyt zmeczony zeby cos robić.

W poniedziałek pływałem 3 km w cyklach po 1km. Zaczynałem kazdy kilometr długoscią żabką (25m), 950m kraulem, 25m żabką.

We wtorek miałęm zajęcia od 8 do wieczora. Wieczorem zjadłęm obiad po czym byłem na kursie tanca od 2030 do 2230, zatem czasu na trening nie było raczej, ale wysiłek był.

W srode biegałem ponad pół godziny.

Czwartek kolejny dzien z 3km pływania w tych samych kilometrowych cyklach co w poniedziałek.

piątek, 1 października 2010

przerwa

We wtorek rano okazało się, że jednak nie jest dobrze ze zdrowiem. Przez kolejne dni choroba-przeziębienie-coś walczyła i dopiero w piątek poszedłem na basen, robiąc planowe 2 km w cyklach 500 metrowych.
Zauwazyłem zalezność, że im bardziej chce cos mobilizującego napisac to tym bardziej los doświadcza. Pewnie po to, żeby złamać i zniechęcić. Trzeba z tym walczyć.

środa, 29 września 2010

planowy bieg

W niedzielę rano wstałem czując się dosyć marnie, bałem sie troche choroby, z którą można walczyć albo odpoczywająć albo psychicznie (ignorując). Wieczorem biegałem 80 minut, także tyle co założyłem. (Chciałem co tydzień o pare minut przedłużać czas biegu).
W poniedziałek znowu obudziłem się czując znowu marnie. Wieczorem wróciłem późno z Lyonu, zatem po dojściu na basen zdązyłem przepłynąć tylko 2,5 km.

sobota, 25 września 2010

Fight for ...

Dzisiaj przed pójściem biegac (około 35 minut szybkiego biegu) przypomniałem sobie, ze jest taka piosenka, z filmu kickboxer ;), nazywa się głupio bo nieadekwatnie do sensu i filmu: "fight for love". Ale ma dwa fajne fragmenty, które dedykuję dązącym do celów:

It's Up To Me, I Won't Be Denied
It's Better To Lose Than Never Of Tried To,

I'll Gather My Strength To, Carry On
It's Up To Me, I've Got To Be Strong To

piątek, 24 września 2010

podsumowanie tygodnia

Wydaje mi się, że moje relacje z każdego dnia przyniosły już ten efekt że codziennie pływam albo biegam a moje relacje nie są na tyle interesujące żebym pisał codziennie.

Krótkie podsumowanie tygodnia:

poniedziałek: Na basenie zrobiłem 3km w nowych 500 metrowych cyklach, tzn.400m kraulu, 25m motylkiem, 25m na plecach żabką.

wtorek: Krótki ponad dwudziestominutowy bieg. Nadal "strzykało" coś w biodrze, więc nie chcę sie przemęczac z jednej strony, a z drugiej ni chce odpuszczać.

środa: 3km pływania w cyklach 500 metrowych.

czwartek: Bieg, który trwał niecałe 40 minut.

piątek: pływanie 2km w cyklach 500 metrowych.

poniedziałek, 20 września 2010

kolejny biegowy weekend

W sobotę był krótki bieg 40 minutowy, a w niedzielę ponad godzinny.
Docelowo miałem zwiększac niedzielny czas biegania co tydzień, ale problemem jest teraz drobny ból w biodrze, także lepiej poluzować niż przeginać

niedziela, 19 września 2010

III piątek

Piątek zacząłem od odłożonego dzien wczesniej, około 45-minutowego biegu. Tuz po południu doszedłem na basen uniwersytencki, na któym było ciaśniej niż w środę, ale jednak luzniej niz w konkurencyjnych basenach. Zrobiłem planowane 1,8 km. Zatem to ostatni dzien poniżej 2km pływania.

błąd

W czwartek planowałem biegać wieczorem, ale poniewaz obiad nie przypadł mi do smaku, nie spieszyłem się po czym przyszedł sąsiad i wyciągnął nas na film. Był to błąd ze względu na typ filmu i na to, że odłożylem przez to bieg na piątek.

piątek, 17 września 2010

na nowym basenie

W środę były zapisy na sporty. Zapisałem się na narty. Od końca listopada są wyjazdy w czwartki i soboty. Czyli zastępstwo biegów.
Zgodnie z planem przepłynalem 2,7 km w 300 i 600 metrowych cyklach. Było o tyle fajnie, że basen był czynny od 12 i cały czas było dosyć luźno. Na basenie uniwersyteckim jest 6 torów po 50 metrow, ale niestety był przegrodzony a dwie części po 25 metrów.

krótki bieg

Jakoś sie tak złożylo ze ostatnio mało pisałem. Teraz nadrobie te pare dni w skrócie.
Po poniedziałkowym męczącym dniu, we wtorek zrobiłem krótki, ponad 20 minutowy bieg.
Celem nie jest wykończenie się szybko, ale stopniowe zwiększanie wysiłki zatem uważam że po poniedzialu należał mi się lżejszy dzień.

wtorek, 14 września 2010

dzien zabawy

Rano postanowiłem nadrobić zaległości niedzielne, więc biagałem około 70 minut, koncówke biegu w dość silnym słońcu. Pod wieczór, na basenie przepłynałem 2,7 km w cyklac po 300 metrów, a zatem dzień był pod względem fizycznym, intensywny i wymagający.

ból głowy

Niedziela upłyneła pod znakiem oczekiwania na koniec bólu głowy. Chciałem w końcu pobiec wieczorem, po mszy, ale ponieważ wróciłem po 21 i nadal nie czułem sie najlepiej odłożyłem bieg na kolejny dzień.

niedziela, 12 września 2010

ciemny tunel

Minął drugi tydzien w Grenoble. Opócz dnia przyjazdu zasada 1s>=1d została zachowana. Nie do końca udaje sie przestrzegac założeń w bieganiu, ale czas biegania sie zgadza.
W sobote biegałem pół godziny: na górę na której sobie odpoczywałem i z powrotem do domu. Biegałem wieczorem i było o tyle fajnie ze jak wracałem to było tak ciemno ze w trakcie przejscia przez fragment murów po drodze było tak ciemno w niektórych korytarzach i schodach ze widziałem tylko swiatło na koncu, dobrze ze sie wywalilem i nie spadłem ze schodów choc byłoby to troche zabawne. Ogólnie wieczorne bieganie ma fajniejszy klimat z racji na brak słonca albo zachód, mniej ludzi, bardziej "nastrojowo".

sobota, 11 września 2010

W kolejny piątek nauczony poprzednim doświadczeniem poszedłem wczesniej na basen, niestety był tłum na basenie, ale zrobiłem 1800m zgodnie z planem. Spacerek na basen i z powrotem jak zwykle ;)

czwartek, 9 września 2010

wieczorny bieg w deszczu

Dziś planowałem krótki, 30 minutowy bieg. Okazało się jednak pod wieczór, że na jutrzejszy kurs francuskiego muszę mieć słuchawki, zate zaraz po obiedzie (po 8) pobiegłem do Carrefoura, oddalonego o 6km. Było całkiem nieżle, tempo dość dobre, tylko w jedną stronę padał, momentami intensywny, deszcz. Zatem wyszło 12km i 60'.
Dziś miałem taką refleksję, że ciężko będzie codziennie się motywować, ale kiedy przypomiam sobie motywację z lata jest raźniej. Nie będzie miło i przyjemnie z pewnością.

środa, 8 września 2010

spokojny dzień

Dziś był dzień spokojny, bez większego wysiłku. Przepłynąłem 2,4km wprowadzając kilka modyfikacji. Czesc cykli 300 metrowych połączyłem w 600 metrowe tzn.400 kraulem, 50 motylkiem, 50 żabką, 50 na grzbiecie, 50 żabką. Dodatkowo starałem się pare razy przyspieszać i robić "szybkie" długośći.

wtorek, 7 września 2010

wieczorny bieg w deszczu

Dziś troche kropiło, ale za to był piękny widok. chciałem pobiec na góę, ale usłyszałem tam jakąś strajkująca "młodzież", skojarzenie miałem ja ich wczesniej widziałem, ze to hołota, ale w sumie nie wiem o co im chodziło, pewnie o wolność, równość i braterstwo jak zwykle ;)
Pobiegłem zatem na dół i naokoło z powrotem do domu. bieg trwał około pół godziny, ale za to sporo robiłem przyspieszeń i zwolnień.

pieszo

W poniedziałek szedłem na basen wieczorem. Zrobiłem 2,4km tak jak tydzien wczesniej, nie chcąc za szybko zwiększać wysiłku.
W poniedziałek przeszedłem ponad 20km. Niby nie tak dużo, ale z drugiej strony nie robiłem żadnych wycieczek, tylko załatwiałem kilka spraw. Zaczynam się zastanawiać nad inną fromą przemieszczania po miescie nizż chodzenie, które moze zabrać ochotę do innego wysiłku.

niedziela, 5 września 2010

zlosliwosc losu i bole

Poprzedniego dnia pisałem o konsekwencji w haśle "każdy dzień jeden sport". Złośliwość losu sprawiła, że kiedy nadeszła pora niedzielnego biegu, wieczorem po powrocie z mszy, poczułem zmęczenie, niechę do wysiłku i chęć do spania, a ponieważ dzień wczesniej pisałem na blogu o konsekwencji to byłbym kpem gdybym uległ.
Bieg trwał godzinę, ajpierw do miasta, później wzdłuż rzeki i spowrotem, w drodze powrotnej okazało się, iż musze jakoś pobiec dłuższą drogą, aby przebiec efektywnie 60minut (w ciągu tygodnia biegi są krótsze, a bieg niedzielny powininen być najdłuższy u mnie). Skręciłem na szlak wiodący lasem do bastylii, na mojej górze. Zapomniałem tylko o tym, że jest ciemno, co przy ścieżce dźwiękowej "moscow wind up"-sprawiało wrażenie, że zaraz mnie ktoś dopadnie zza krzaka. Zanim sie oswoilem to czesciowo biegłem po omacku, mimo ze droga ma 3 metry szerokosci, w bramie nic nie widziałem. Wybiegając z lasu na oswietloną drogę zauważyłem, ze mam dobre tempo, ciekawe czemu ;)
Kolejny dzień czuję lekki ból pleców, nie jest najgorzej ale to irytujące, choć nie tak bardzo jak ból prawego barku przy zbieganiu, ból podobny do bólu związanego z przydługim noszeniem ciężkiego plecaka. porozciagam troche i zobacze jak bedzie na basenie.

sobota, 4 września 2010

1 sport dziennie?

Zdecydowałem, że nie zapisuje się jutro na bieg, szkoda pieniędzy które tu i tak łatwo schodzą.
Po wczorajszym pływaniu i bieganiu miałem wątpliwości czy isć dziś biegać, brakuje świeżosci, a zgodnie z moim planem w niedzielę jest najdłuższe bieganie na które trzeba mieć siłę. Makaron na obiad podtrzymał mnie w planie, zresztą dopóki jestem konsekwentny system działa, a jak raz odpuszczę, mogę później znowu odpuszczać.
Zatem ograniczyłęm dziś bieg do ponad kwadransa szybkiego podbiegu na górę i po dłuższej przerwie spędzonej na delektowaniu się widokiem miasta, gór i zachodu słońca, zaczałem schodzic i następnie zbiegłem, robiąc po drodze kilka serii szybkich podbiegów przerywanych wolnym truchtem.
Taki lużniejszy dzień, ale reguła zachowana.
W piątki baseny są czynne głównie wieczorem, poza jednym któy jest w godzinach 12-14, jest "blisko" bo tylko niewiele ponad godzinę drogi na piechotę w jedną stronę. Udało mi się dotrzeć tam około 12:40. Ponieważ zaobserwowałem taką zależność, że jak pływam w poniedziałek i środę, to w piątek pływa mi się gorzej, zatem chciałęm przepłynać 1,8 km. Po 1,2km poszedłem do szatni napic się, wróciłęm do wody i o 13:30 był ssygnał aby wyjść z wody. Zrobiłęm tylko 1,5km. Czyli basen jest czynny od 12 do 14, ale pływać mozna krócej ;)
Później szukałem materiałó zeby ułożyc program treningowy. Chciałęm skorzystac z fachowych rad, np.treningu Danielsa, ale z braku jakiegokolwiek sprzetu do pomiarów w bieganiu, zrobiłem tylko proste systemy na 2 miesiące. pon,śr, pt pływanie. reszta dni biegi. Dojdą do tego w póżniejszym czasie inne pomysły np.narty, albo po kilka sportów dziennie, ale ramowy plan został ustalony. 3 krótsze biegi w tygodniu, a w niedzielę coraz dłuższy.
Pod wieczór miałęm sporo energii, nieco mniej siły i średni nastrój więc pobiegłem na górę, ale na skróty od akademika co trwało około kwadransa w jedną stronę. Wdół troche schodziłem po schodach, więcej biegłem.

piątek, 3 września 2010

bieg na górę

W czwartkowy wieczór wreszcie pobiegłem na górę na której mieszkam. we wtorek było ciemno i nie moglem trafić. Wczoraj byłem madrzejszy i najpierw zrobilem rekonesans, pozniej zbiegłem do Grenoble i wbiegłem na górę (ponad 3km podbiegu). Fajne ćwiczenie zwłaszcza jeśli sie rzadko biega w górach i na wyżynach. W sumie biegałem niecałą godzinę. Z góry widac miasto i góry dosc dokładnie.
Mam drobny dylemat. Przeczytałem o niedzielnym biegu w Grenoble na 10 km. Kosztuje 9 euro, takze znosnie. Mógłbym też zmierzyć swój poziom na początku rocznych przygotowań. Z drugiej strony nie biegałem ostatnio, dla ludzi stąd to jeden z ważniejszych biegów w ciągu roku i miałbym cienki wynik na ich tle.

czwartek, 2 września 2010

nowe przygody w poszukiwaniu otwartego basenu

Ruszyłem w środę na ten basen na którym byłem w poniedziałek, ciepły, czysty, mało ludzi.
Po drodze minąłem jeden z potencjalnie czynnych basenów. Kiedy dobrnąłem już na miejsce, przywitała mnie kartka z informacją, że basen 1 wrzesnia jest nieczynny ;) Gotów byłem juz isc na basen otwarty, ale miniony po drodze basen okazał sie otwarty. Musiałem tylko poczekać 20 minut na otwarcie. (tu nie ma otwartych cały dzien basenów). Na basenie było ok, tylko głupio czułem się sam na basenie. Kilku pracowników, 2 ratowników, jeden pływak ;) Jak wyszedłem z wody ratownik pytał się czy skonczyłem pływac, bo mogli przejsc do biura zamiast siedziec przy wodzie ;)
Przepłynąłem znowu 2,4km w cyklach po 300m: 200m kraulem, 25m motylkiem 25 na plecach 50m "żabką". Jedynym odchyleniem był początek, który zacząłęm od 25m pod wodą.
Basen był dość smieszny. z jednego krańca był głęboki na około 60cm -ledwo można było pływac, a z drugiej miał około 2m.

środa, 1 września 2010

1 bieg

Wczoraj miałem pierwszy bieg. Muszę tu dodać, że nie korzystam z komunikacji miejskiej, także w ciągu dnia spore dystanse przechodzę na pieszo (ponad 10km dziennie na pewno).
Po sytym obiedzie chciałem wbiec na góre na której mieszkamy, ale niestety po ciemku (był wieczór) nie znalazłem drogi na góre. Musiałem po kolejnej próbie zbiec na dół do miasta gdzie zrobiłem rundkę wzdłuż rzeki z jednej strony i z powrotem z drugiej strony. Bieg zakończyłem podbiegiem. Nie jestem w stanei ocenic ile przebiegłem, ale jedynie czas (55 minut). Efektywnego biegania było mniej, ale po dłuższej przerwie w bieganiu nie zamierzałem się przeciążać, wszak wysiłek trzeba zwiększać stopniowo.

wtorek, 31 sierpnia 2010

wiele basenów, ale

Okazało się, że z karnetem mogę wchodzić do wszystich basenów miejskich. Jest ich 6. Jeden w remoncie, drugi czynny 4 godziny w tygodniu, trzeci odkryty, zatem poszedłem do czwartego, ale basen ten będzie czynny dopiero od września, zatem doszedłęm do piątego basenu, który był dość daleko. Dobrze się pływało mimo, że miał 25m, bo było mało ludzi. z początkowego planu 1,5 km, wykonałęm 2,4km pływania, co zweryfikowało mójplan wieczornego biegu. Bieg zostawię na kolejny dzień.

poniedziałek, 30 sierpnia 2010

1 niedziela w Grenoble

kupiłem wczoraj karnet na basen, wszystko byłoby pięknie gdyby nie to, że kiedy wszedłem okazało się, że basen jest odkryty. Co prawda był 50 metrowy, ale woda była zimna. Po 1km pływania wyszedłem z bolącymi z zimna palcami nóg i bolącą głową. Długo próbowałem sie ogrzac pod prysznicem, nie udało mi sie co prawda, ale głowa już nie bolała. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia. Może dziś będzie łatwiej.

jak sie zaczeło

nie chcę kłamac, ale o ile mnie pamięc nie okłamuje to po raz pierwszy wziałem udział w biegu na 10km we wrzesniu 2007, potem były kolejne biegi na 10 km, połmaraton w marcu 2008, maraton wrzesnien 2009, oraz dwa ukonćzone długie dystanse triathlonowe w Suszu (czerwiec 2009, 2010) (jest to dystans 1/2 IM czyli 1,9km pływania, 90km na rowerze i 21,125 km biegu). Na wiosnę mialem plan 1 dzien=minimum 1 trening, nie do konca zrealizowany. Teraz czas na krok do przodu. Wyraźnym celemżej 5.30h w Suszu (czas pokaze czy stac mnie na wiecej) oraz ukonczenie triathlonu na dystansie IM we wrzesniu 2011. Znając mnie, liczne choroby mogą jak zwykle skomplikowac plany, ale mysle ze tym razem się nie dam ;)
Dla motywacji otwieram tego bloga, któego pewnie nikt nie bedzie czytał, ale tak czy inaczej publiczne zobowiązania zobowiązują.

Show what yu're made of

Z osiągnięciem pułapu "Ironmana" kojarzy mi się taka scena z filmu "White squal". Jeden z bohaterów usiłując przekonać chłopaka do wejścia do wody, wchodzi na reję, żeby z wysokości oddać skok do wody. Koledzy dodają mu odwagi, wołając "show what you're made of"("pokaż że jesteś mężczyzną z krwi i kości" ;) -w domyśle). Scenę tę dedykuję tym którzy potrzebują motywacji, przede wszystkim w sporcie.

W tym blogu będę opowiadał o moich przygotowaniach do ukończenia dystansu Ironmana, na początku września 2011, w Borównie. Mam nadzieję, że ten blog będzie motywował mnie do działania.